jesteś niedobrą kobietą, Marjo... niedobrą, chciwą, samolubną!...
Szlochała przytem tak rozpaczliwie i zawzięcie, że jej siostra — bojąc się, by się nie zaniosło na większą jeszcze wrzawę — była zmuszona podejść ku niej i podać jej sole rzeźwiące, zamiast wylewać na nią w dalszym ciągu strugi swego oburzenia.
Warto wiedzieć, że od tego czasu miss Minchin nabrała niejakiego szacunku dla młodszej siostry, która widocznie nie była tak głupia jak się wydawało i umiała czasami wyrżnąć ludziom w oczy niemiłą prawdę.
Wieczorem, gdy uczennice — jak zwykle o tej porze — zgromadziły się przed kominkiem w sali szkolnej, nagle pojawiła się między niemi Ermengarda z listem w ręku. Na pyzatej twarzy miała dziwny wyraz, — w którym radość kojarzyła się z najwyższem zdziwieniem.
— Cóż to się stało? — zawołało kilka dziewczynek, patrząc na nią.
— Czy masz jaką wiadomość, co to za hałasy było słychać w pokoju miss Minchin? — zapytała Lawinja. — Miss Amelja podobno dostała ataku histerji i położyła się do łóżka.
Ermengarda odrzekła powoli, jakby była czemś ogłuszona:
— W tej chwili otrzymałam list od Sary.
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/318
Ta strona została skorygowana.