widzieć, stanąwszy na stole i wytknąwszy głowę przez okno.
Najulubieńszym tematem było, rzecz oczywista, opowiadanie o nieudanej uczcie i o śnie, który się ziścił. Po raz pierwszy opowiadała o tem Sara zaraz na drugi dzień po swojem przybyciu do domu pana Carrisforda. Było to przy podwieczorku, na który przybyło kilku członków Dużej Rodziny. Jedni siedli za stołem, inni pokładli się na dywanie przed kominkiem, a ona snuła po swojemu całą historję. Pan Carrisford słuchał i przyglądał się jej uważnie. Zakończywszy opowieść, Sara podniosła na niego oczy i złożyła mu rękę na kolanie.
— Opowiedziałam, co do mnie należało. A teraz możebyś ty, wujaszku Tomaszu, opowiedział zkolei wszystko, co do ciebie należy? — (Na własną jego prośbę nazywała go stale „wujem Tomaszem“). — Nie znam jeszcze twej roli w tej opowieści, a pewno będzie to coś ładnego.
Pan Carrisford opowiedział więc, jak siadywał w swym gabinecie samotny, schorowany i zgorzkniały i jak Ram Dass starał się go nieco rozerwać opisując mu widzianych z okna przechodniów. Wśród nich była dziewczynka, która częściej niż ktokolwiek inny przechodziła pod kamienicą. Pan Carrisford zaczął się nią interesować — potrosze dlatego, że sam właśnie
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/324
Ta strona została skorygowana.