Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/326

Ta strona została skorygowana.

jąc wszystkie paczki w pogotowiu na własnem poddaszu; wraz z nim czuwała i osoba, dodana mu do pomocy, równie jak on zainteresowana całem przedsięwzięciem. Gdy uczta została przerwana w sposób tak niemiły, Ram Dass leżał plackiem na dachówkach, zaglądając przez okno wgłąb pokoju. Przekonawszy się, że Sara zasnęła twardo, wziął „złodziejską latarkę“ i wślizgnął się do pokoju; towarzysz pozostał nazewnątrz i podawał mu kolejno wszystkie rzeczy. Ilekroć Sara poruszyła się choćby nieznacznie, Ram Dass zamykał wieczko latarki i wyciągał się jak długi na podłodze. Tych i innych jeszcze, równie ciekawych, szczegółów dowiedziały się dzieci z ust p. Carrisforda, zasypując go tysiącznemi pytaniami.
— Och, jakże się cieszę, że to właśnie wujaszek był moim przyjacielem! — zawołała Sara.
Odtąd nie było równie oddanych sobie przyjaciół, jak tych dwoje. Przypadli sobie do serca przedziwnie. Pan Carrisford nigdy jeszcze nie miał kolegi ani towarzysza, którego tak kochał jak Sarę. W przeciągu miesiąca, zgodnie z przepowiednią pana Carmichaela, stał się zgoła innym człowiekiem. Ożywił się, poweselał i zaczął cieszyć się posiadaniem bogactwa, którego brzemię tak mu dawniej ciężyło. Układał więc różne piękne plany co do losów Sary i zabawiał się w „cza-