Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/328

Ta strona została skorygowana.

Carrisford głosem smutnym. — Któryż to z nich masz na myśli?
— Zapomniałam, że wujaszek o nim nie wie, — rzekła Sara. — Był to dzień, w którym sen mój się ziścił.
Opowiedziała mu całą historję o ciastkarni, o pieniądzu znalezionym w błocie i o dziecku, co było od niej głodniejsze. Opowiedziała to poprostu i jak najzwięźlej — atoli pan Carrisford przysłonił oczy ręką i wpatrzył się w dywan.
— A teraz obmyślałam jakby plan pewien — rzekła na zakończenie.
— Jakiż to plan? — zapytał p. Carrisford cichym głosem. — Masz prawo czynić, co ci się podoba, księżniczko.
— Wujaszek powiada, że jestem taka bogata... — zaczęła głosem niepewnym, — więc przyszło mi na myśl, czy nie mogłabym odwiedzić tej sklepikarki i powiedzieć jej, że jeżeli kiedy... zwłaszcza w straszną szarugę zimową... jakieś zgłodniałe dziecko zajrzy w jej okno lub siądzie na jej progu, powinna natychmiast zawołać je do siebie i dać mu coś do jedzenia, a następnie przysłać mi rachunek. Czy mogę to zrobić?
— Pojedziesz tam jutro rano — odrzekł p. Carrisford.
— Dziękuję wujaszkowi — rzekła Sara. — Bo ja,