tej podróży — największe jednak wrażenie na słuchającej uczyniła zmyślona opowieść o lalkach, które chodzą, rozmawiają i robią, co im się żywnie podoba, póki ludzi niema w pokoju, a z ich nadejściem zmykają „błyskawicznie“ na swe dawne miejsce, nie chcąc zdradzić przed nikim, co umieją.
— Mybyśmy tego nie potrafiły — dodała Sara. — To sztuczka czarnoksięska!
Gdy Sara opowiadała o poszukiwaniach, mających na celu znalezienie Emilki, Ermengarda zauważyła nagłą zmianę w jej twarzy, — jakąś jakby chmurę, która przemknęła się nad jej brwiami, gasząc blask jej promieniejących oczu. I głos Sary się odmienił — brzmiał cicho i smutnie; stłumiła oddech, a potem zacisnęła mocno wargi, jakgdyby powzięła nagle jakąś stanowczą decyzję. Inna dziewczynka na jej miejscu napewno wybuchnęłaby w tej chwili gwałtownym płaczem i szlochaniem; Sara jednak — ku zdziwieniu Ermengardy — umiała się od tego powstrzymać.
— Czy ciebie... coś boli? — odważyła się zapytać Ermengarda.
— Tak — odpowiedziała Sara po chwili milczenia — ale to nie jest ból cielesny.
Po chwili zapytała głosem cichym, któremu starała się nadać ton spokojny:
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/46
Ta strona została skorygowana.