Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/54

Ta strona została skorygowana.

— Poczciwina! — zaśmiała się Lawinja; — jak to ona umie rachować!
Istotnie trudno zaprzeczyć, że szesnaście i cztery daje w sumie dwadzieścia — a dwadzieścia lat był to wiek, o jakim ledwie że marzyć się ośmielały najodważniejsze z pośród dziewczynek.
To też młodsze dziewczynki uwielbiały Sarę. Kilka razy urządziła w swym pokoju podwieczorek, na który zaprosiła te wzgardzone przez wszystkich istotki. W zabawie brała też udział Emilka, pozwalając korzystać ze swego serwisu, zdobnego w błękitne kwiatki i mogącego pomieścić znaczną ilość herbaty z mlekiem. Takiego serwisu nikt jeszcze nie widział u żadnej z lalek, to też od czasu owego balu dziecięcego Sara uchodziła jakby za królową czy wróżkę w oczach całej podwstępnej klasy.
Szczególnie Lottie Legh uwielbiała ją do tego stopnia, że Sara, gdyby nie miała dla niej wprost macierzyńskiej tkliwości, napewnoby się jej sprzykrzył ten nadmiar uwielbienia. Lottie znalazła się w szkole tylko dlatego, że jej ojciec, człowiek młody a trochę lekkoduch, nie wiedział, co ma z nią zrobić. Matka ją odumarła, a że z dzieciną obchodzono się jak z lalką lub rozpieszczonym pieskiem pokojowym, więc maleństwo stało się bardzo uprzykrzone i nieznośne. Płakała o byle co, a czasem i bez powodu, a ponieważ napra-