rozsądna we wszystkiem. Zapewne uda ci się uzyskać wpływ na nią. Wejdź do pokoju.
Gdy Sara, pożegnawszy przełożoną, weszła do pokoju, ujrzała Lottie leżącą na podłodze, zanoszącą się od płaczu i zawzięcie tupiącą tłustemi nożętami. Miss Amelja, zziajana i czerwona od zmęczenia, pochyliła się nad nią z rozpaczą i zakłopotaniem, próbując bezskutecznie wszelkich środków, by ją uspokoić.
— Biedactwo! — przemawiała tkliwie w jednym momencie; — wiem, że nie masz mamusi, biedna...
A za chwilę odzywała się już zgoła innym tonem:
— Jeżeli nie przestaniesz beczeć, Lottie, to cię wybiję. Biedny aniołeczku! No, cichaj, cichaj!... Ej ty nieznośna, niegrzeczna dziewczyno, zobaczysz, jak ci dam w skórę! Zobaczysz!
Sara podeszła ku nim spokojnie. Nie wiedziała jeszcze zgoła, jaki obierze sposób postępowania, w każdym razie miała w duszy niejasne przeświadczenie, że takie bezradne i nerwowe powtarzanie krańcowo sprzecznych z sobą powiedzeń bynajmniej nie prowadzi do celu.
— Miss Ameljo — odezwała się szeptem, — miss Minchin prosiła, żebym spróbowała ją uspokoić... Czy pani mi pozwoli?...
Miss Amelja odwróciła się i spojrzała na nią beznadziejnie.
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/57
Ta strona została skorygowana.