— Wiem, że podsłuchiwała! I cóż to komu przeszkadza?
Lawinja potrząsnęła głową.
— Tak, tak! — odezwała się. — Nie wiem, czy twoja mama byłaby z tego zadowoloną, że opowiadasz bajki służącym, wiem w każdym razie, że moja mama napewnoby mnie zganiła za podobny postępek.
— Jestem pewna, że moja mama nie miałaby mi tego za złe. Ona wie, że każdy ma prawo przysłuchiwać się powiastkom.
— Zdawało mi się, że twoja mama już nie żyje — odpowiedziała Lawinja. — Jakże więc ona może wiedzieć o czemkolwiek?
— Ty myślisz, że ona o niczem nie wie? — zapytała ją Sara głosem poważnym.
— Mamusia Sary wie o wszystkiem — zapiszczała Lottie. — Tak samo i moja mamusia... ta druga... bo w naszej szkole moją mamusią jest Sara. Tam koło niej są świecące gościńce i całe łany lilij i każdy może je zbierać. Sara mi o tem opowiada, kiedy mnie kładzie do łóżka.
— Chodź za mną, Lottie — odezwała się Sara, widząc nasrożoną twarz Lawinji. Wyszła z pokoju, nietyle chcąc uniknąć rozmowy, ile raczej wiedziona nadzieją, że uda się jej znów spotkać małą posługaczkę.
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/67
Ta strona została skorygowana.