cicho ku niej i stanęła za fotelem. Becky chrapała zcicha.
— Nie chciałabym jej budzić — pomyślała sobie Sara. — Ale miss Minchin będzie się gniewała, gdy się o tem dowie. Zaczekam parę minut.
Usiadła na rogu stołu i zaczęła bujać zgrabnemi nóżkami w różowych pończoszkach, namyślając się, coby tu należało zrobić. Miss Amelja mogła tu nadejść lada chwila, a gdyby zobaczyła co się dzieje, napewnoby wyłajała dziewczynę.
— Ależ ona tak jest zmęczona! — myślała sobie Sara.
Z kłopotu wybawił ją kawałek płonącego węgla, który oderwał się od wielkiej bryły i upadł na blachę. Becky wzdrygnęła się i z trwożnem westchnieniem otworzyła oczy. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że dotąd spała. Wszak usiadła tylko na chwilę, by rozkoszować się ciepłem i blaskiem ogniska — a oto nagle znalazła się ni stąd ni zowąd wobec tej strojnej uczennicy, co siedziała obok niej, niby jakaś różowa wróżka, patrząc w nią zaciekawionemi oczyma!...
Zerwała się, pochwyciła czepek i wcisnąwszy go byle jak na głowę, usiłowała czmychnąć. Czuła, iż pozwoliła sobie na czyn karygodny!... Żeby tak bezczelnie wysypiać się w fotelu młodej panienki! Była przekona-
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/72
Ta strona została skorygowana.