Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

ktoś opowiada bajkę, to niema dla niego rzeczy milszej, jak wiedzieć, że ludzie chętnie jej słuchają. Czy chciałabyś posłyszeć resztę?
Becky znów oniemiała na chwilę.
— To ja bede mogła jej słuchać? — zawołała. — To tak, kiejbym jo była skólną dziewcyną, panienko! To panienka chce mi opowiedzieć te pieknom bajkę o księciu i o białych wodnickach, pluskających sie wesoło we wodzie... z takiemi gwiozdami we włosach?
Sara skinęła głową.
— Boję się, że teraz nie będziesz miała czasu na słuchanie — odezwała się; — ale jeżeli mi powiesz dokładnie, o jakiej porze przyjdziesz do mojego pokoju, ja zawsze postaram się być już tutaj i będę ci opowiadała po kawałku całą bajkę, póki jej nie skończę. Jest to bardzo długa opowieść... a ja będę do niej dodawała coraz to nowe szczegóły.
— No, kiej tak, — odpowiedziała Becky z ufnością — to jo już nie bede bacyła, ze te wągle takie cięzkie... albo ze mnie ta casem kuchorka wytarmosi... bele mi było wolno o tem wsyćkiem myśleć.
— A któż ci broni! — rzekła Sara. — Opowiem ci przecież wszystko od początku do końca.
Gdy Becky schodziła ze schodów, nie była już tą samą Becky, która z trudem gramoliła się na górę, przytłoczona ciężarem węgla. Teraz miała w kieszeni da-