Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

w nią oczy i trącały się łokciami, a młodsze poczęły się kręcić w ławkach radośnie na jej widok.
— Cicho, panienki! — zawołała miss Minchin, uspokajając powstały hałas. — Jakóbie, postaw to pudło na stole i podnieś nakrywkę. Emmo, złóż swoje pudło na krześle. Becky, a to co?!
Ostatnie słowa miały ton ostry i surowy. Albowiem Becky, podniecona całą uroczystością, zapomniała się całkowicie i w serdecznym uśmiechu wyszczerzyła zęby do małej Lottie, ledwo panującej nad sobą w zachwycie oczekiwania. Posłyszawszy karcący głos przełożonej, biedna posługaczka drgnęła i tak się zlękła, iż omało nie upuściła pudła na ziemię, a jej trwożne dygi i jąkliwe wyrazy przeprosin były tak zabawne, że Lawinja i Jessie nie mogły powstrzymać się od skrytego śmiechu.
— To nie miejsce ani pora na przyglądanie się panienkom — upomniała ją miss Minchin. — Zapominasz się, Becky. Połóż pudło.
Becky z trwożnym pośpiechem spełniła ten rozkaz i czemprędzej wycofała się ku drzwiom.
— Możecie odejść — oznajmiła miss Minchin służącym, dając im znak ręką.
Becky z szacunkiem zeszła wbok, by dać przejście lokajowi i pokojówce, piastującym wyższe od niej stanowiska. Skusiło ją jednakże, by rzucić tęskne, pożą-