W parę chwil później wysoki, okazały kamerdyner, który wskazywał drogę Cedrykowi i przeprowadził go przez kilka wspaniałych salonów, otworzył drzwi, a puszczając przed sobą chłopczyka, oznajmił głosem donośnym, z namaszczeniem wielkiem:
— Jego Dostojność lord Fautleroy!
Służący rozumiał doskonale ważność tej chwili, przejęty był wzruszeniem na myśl, że mały spadkobierca po raz pierwszy stanie przed obliczem dziada. Ale Cedryk najspokojniej w świecie próg przestąpił. Ujrzał się w dużej i pięknej komnacie, sprzętów w niej było nie wiele, przy ścianach stały szafy oszklone, napełnione książkami. Obicia i firanki ciemnej barwy roztaczały posępny cień dokoła, a okna, umieszczone wysoko i niezbyt duże, jak zwykle w gmachach starożytnych, tak mało światła przepuszczały, że w tej porze wieczornej prawie cie-
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.
XII.