pana; wszelka ochota do uśmiechów natychmiast go opuszczała; odzyskywał powagę należytą.
Stary hrabia zmierzył chłopczynę od stóp do głowy.
— Czy naprawdę sądzisz, że potrafiłbyś mnie podtrzymać, gdybym się oparł na tobie całym ciężarem? — mruknął szyderskim głosem w odpowiedzi na uprzejme słowa wnuka.
— Potrafię z pewnością — odparł Cedryk — jestem silny, mam dziewięć lat skończonych. Niech tylko dziadunio oprze się jedną ręką na lasce, a drugą na mojem ramieniu. Dik zawsze mówił, że mam na swój wiek ogromną siłę w muskułach.
Zacisnął prawą pięść, a ramię podniósł i spuszczał kolejno, jakgdyby robił ćwiczenia gimnastyczne z hantlami; chciał dać wyobrażenie hrabiemu o sile swoich muskułów. Ożywiona jego twarzyczka miała przytem wyraz takiej zabawnej powagi, że wspaniały kamerdyner musiał znowu jaknajśpieszniej popatrzeć na pana, ażeby uniknąć pokusy do uśmiechu.
— To dobrze — rzekł wreszcie hrabia — poprobuj.
Cedryk podał mu najpierw laskę, a potem pomógł się podnieść z fotela, podtrzymując go uważnie i ostrożnie. Robił to zwykle kamerdyner, przyczem nie obeszło się nigdy bez łajania, zrzędzenia, bo ruch każdy przyczyniał
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.