ście syna bez wahania poświęci dla swego widzimisię, nie probował więc go przebłagać, narzeczonej zaś opuścić nie chciał. Wkrótce znalazł w Nowym-Yorku korzystne zajęcie, ożenił się i zamieszkał w skromnym domu w jednej z najcichszych dzielnic miasta. Tam urodził się Cedryk, a mateczka jego była taka miła, łagodna, wesoła, że młody Anglik, pomimo tylu smutnych okoliczności, nie czuł się jednak nieszczęśliwym.
Nie mało się do tego szczęścia przyczyniał i Cedryk, bo też trudno sobie wyobrazić milszego dziecięcia. Podobny zarazem do ojca i matki, miał duże, ciemne oczy, długiemi rzęsami ocienione, włosy jasne, w bujnych kędziorach spadające na ramiona. Chłopczyna odznaczał się przytem takim wdziękiem wrodzonym, tak ujmował każdego spojrzeniem i uśmiechem, że niepodobna go było nie pokochać. To też wszyscy, którzy widywali małego Cedryka, witali go uprzejmie i rozmawiali z nim z przyjemnością, nawet p. Hobbes, właściciel korzennego sklepu przy rogu ulicy, znany nudziarz i zrzęda. Urok tego dziecka polegał głównie na szczerości i ufności, którą okazywało każdemu. Poczciwe jego serduszko przepełnione było życzliwością dla wszystkich i nawzajem pociągało też wszystkich ku sobie. Szczęśliwe to usposobienie wrodzone rozwinęło się zapewne pod wpływem otoczenia.
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.