Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.
XVII.

Dawno już kościół parafialny w Dorincourt nie był tak zapełniony pobożnymi, jak w pierwszą niedzielę po przybyciu młodego spadkobiercy. Rektor Mordaunt nie miewał zwykle tak licznych słuchaczy na swoich kazaniach, a wiedział, że i tym razem nie dla jego wymowy przybyło tylu ludzi nawet z parafij sąsiednich. Ciekawość innego rodzaju przywiodła tu owych wieśniaków ogorzałych, żony ich i dzieci. Kobiety ustroiły się w najpiękniejsze suknie świąteczne, w czepki z jaskrawemi wstążkami i chustki kraciaste. Otaczała je dziatwa, także w nowe sukienki przybrana. Lekarz miejscowy siedział w swojej ławce z żoną i czterma córkami. Aptekarz z rodziną, właściciel sklepu korzennego, krawcowa i modniarka, wszystkie znaczniejsze osobistości już przed rozpoczęciem nabożeństwa były na swoich miejscach. Tłumy niższego rzędu zapełniały kościół po brzegi.