Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

pował jej na krok, zajmował się nią i ciągle o niej pamiętał. Gdy nauczył się czytać płynnie, największą jego przyjemnością było czytywać jej głośno, najpierw książeczki z dziecinnej swej biblioteki, a potem i inne, poważniejsze, i nawet dzienniki. Z czasem na bladą twarz młodej wdowy powróciły żywsze rumieńce, i nieraz Katarzyna z zadowoleniem usłyszała z kuchni śmiech jej wesoły, gdy Cedryk powiedział coś zabawnego.
— Bo też to naprawdę niezwyczajne dziecko — mówiła Katarzyna do właściciela korzennego sklepu — tak zupełnie wygląda, jakgdyby miał rozum dorosłego człowieka. Wystaw pan sobie, przychodzi raz do mnie do kuchni, tego dnia, kiedy to wybrano nowego prezydenta, no, i dawaj ze mną o polityce rozprawiać. Stanął sobie przed ogniem, rączki powkładał w kieszonki, a minkę zrobił taką, jak adwokat lub sędzia i powiada:
— Cieszę się bardzo, że wybory tak pomyślnie się skończyły. Dobro rzeczypospolitej przedewszystkiem; to też byłem trochę niespokojny, i Kochańcia także. A Katarzyna, czy zadowolona jest z wyboru nowego prezydenta?
— Ba! — odpowiadał p. Hobbes — czy to ja raz z nim rozmawiałem o sprawach krajowych. Ten chłopiec ma rozum nad wiek.
Stara sługa niezmiernie była przywiązana do