blioteki. Starzec widział nieraz, jak dzieci, posadzone pierwszy raz na grzbiecie konia, krzyczały ze strachu w niebogłosy i niełatwo dawały się uspokoić; ciekawy też był niezmiernie, jak się zachowa wnuk jego w tej okoliczności.
Niedługo pozostawał w niepewności. Cedryk śmiało przystąpił do kucyka, chociaż ten dość żwawo kręcił łebkiem i grzebał nóżką, potem z wesołym okrzykiem wskoczył na siodło z pomocą Wilkinsa. Groom wziął za uzdeczkę konia i przeprowadził go kilka razy tam i napowrót przed oknami.
— A toż zuch mały, co się zowie! — opowiadał w parę godzin później Wilkins Tomaszowi — tak dzielnie siedział na siodle, że i starszy nie potrafiłby lepiej. „Czy ja prosto się trzymam, Wilkinsie?“ pytał „widziałem jeźdźców w cyrku, zawsze się tak ślicznie, prosto trzymają.“ A ja na to: wasza Dostojność tak prościuteńko się trzyma, jak strzała. On się roześmiał i powtarzał raz po raz: „Jak strzała! Jak strzała będę się trzymał. Pilnuj, Wilkinsie, jak tylko się zgarbię, zaraz powiedz, a zaraz wyprostuje się znowu, jak strzała!“
Lecz taka jazda na koniu, prowadzonym za uzdę przez masztelarza, uprzykrzyła się wkrótce Cedrykowi.
— Czy jabym nie mógł sam trochę pojechać? — odezwał się, spoglądając błagalnie na
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.