Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
XX.

Dnia pewnego Cedryk przejeżdżał obok szkoły w chwili, gdy dzieci z niej wychodziły. Spostrzegł pomiędzy niemi małego kalekę, Janka Hartle’a, uparł się więc koniecznie, ażeby zsiąść z konia, jego na swojem miejscu posadzić i odwieźć do domu.
— Nie dał się w żaden sposób przekonać — mówił Wilkins, opowiadając później w stajni to zdarzenie — chciałem Janka na swoim koniu posadzić, ale mylord powiedział, że mój koń zaduży dla niego, że Jankowi daleko wygodniej będzie na kucyku. Nie było rady, musiałem chłopca usadowić na siodle, a mylord szedł pieszo obok niego, obie ręce wsunął w kieszenie, czapeczkę włożył na bakier i rozmawiał z Jankiem, pogwizdując wesoło. Gdyśmy tak zajechali przed domek matki chłopaka, ta wybiegła zdziwiona i zaczęła się kłaniać aż do ziemi. A mylord zdjął przed nią czapeczkę, jakby przed wielką jaką panią i mówił: