kazał się jej kłaniać; bo dziadunio musiał o tem zapomnieć, nieprawdaż?
Dostojny hrabia rozśmiał się znowu na odpowiedź, Cedryk wziął to za znak potwierdzenia. W kilka dni po tej przejażdżce, mały lord napisał długi list do starego przyjaciela swego, pana Hobbes’a. Zaniósł brulion hrabiemu, prosząc go, ażeby przeczytał i myłki poprawił.
— Nie umiem jeszcze pisać porządnie — mówił — a nie chciałbym listu posyłać z myłkami. Niech dziadunio będzie łaskaw ołówkiem poprawi, przepiszę na czysto i będę spokojny.
Hrabia znalazł w rzeczy samej parę omyłek pisowni, parę wyrażeń z gramatyką niezgodnych; po poprawieniu list brzmiał, jak następuje:
„Kochany panie! Przyrzekłem panu donieść o moim dziaduniu. Jest to ze wszystkich hrabiów na świecie najlepszy. Bo też bardzo a bardzo się pan mylił, wyobrażając sobie, że hrabiowie są źli i niegodziwi; niesłusznie ich pan nazywał tyranami. Dziadunio nie jest wcale tyranem. O, cóżbym dał za to, żeby go pan mógł poznać bliżej i przyjacielem jego zostać. Biedny dziadunio ma podagrę, noga boli go bardzo, ale on taki cierpliwy! Codzień go więcej kocham i każdy musiałby pokochać człowieka tak dobrego, co nigdy o sobie nie myśli, tylko o tem, żeby innym przyjemność sprawić. A jaki rozumny i uczony! o co nie zapytać, wszystko
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.