dzo dotkliwy, gdyż wiadomość ta była zapowiedzią zmian ogromnych, pociągała za sobą przewrót wszystkich nadziei, wszystkich planów hrabiego, niweczyła całą przyszłość małego lorda. Pan Hawisam był prawnikiem i przywykł chłodno patrzeć na rzeczy, a jednak serce jego się ściskało, gdy wodził oczyma po tem świetnem zgromadzeniu, po tych paradnych salonach i przenosił je kolejno na hrabiego, siedzącego w swoim fotelu i na dziecko uśmiechnięte u jego boku. O, jakiż cios straszny musiał im zadać!
Spoglądał nieprzytomnie prawie, jakby przez sen, na wszystko, co go otaczało, po kilka razy jednakże spotkał zdziwiony wzrok hrabiego, który ten niezwykły stan jego zauważył. Mały lord Fautleroy zbliżył się do stolika, przy którym siedziała miss Wiwiana i przeglądał z nią ryciny.
— Dziękuję pani — rzekł chłopczyk, gdy przejrzeli wszystkie — pani jest taka dobra dla mnie. Nigdy w życiu nie byłem jeszcze na wielkim obiedzie, ani na wieczorze i ubawiłem się doskonale.
Ubawił się w rzeczy samej doskonale, lecz pierwszy raz w życiu także czuwał tak długo wieczorem i znużenie zaczynało mu to przypominać. Usiłował wprawdzie otwierać oczy, przysłuchiwał się rozmowie pięknej panienki z innemi paniami i żarcikom młodych panów; tru-
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/227
Ta strona została uwierzytelniona.