— Nie uwierzyłbym tak łatwo w tę historyą, — rzekł po chwili milczenia — gdyby się z nią nie łączyło imię syna mego Bewisa. Wszystko jest możliwe z jego strony, był on zawsze zakałą rodu... I ta kobieta, jak pan powiadasz, jest prosta, bez żadnego wychowania?
— Bez wychowania, i bez uczuć szlachetniejszych. Mówi o tej sprawie tak zupełnie, jak o dobrej spekulacyi pieniężnej. Jest dosyć przystojna... w swoim rodzaju, ale nie wiem, czy umie się podpisać.
Prawnik zamilkł i otrząsnął się z widocznym wstrętem na samo wspomnienie tej kobiety. Tymczasem żyły coraz więcej nabrzmiewały na czole hrabiego, zdawało się, że popękają niezadługo, krople potu spływały z jego czoła, otarł je chustką. Wyraz goryczy, rozlany na jego twarzy, wykrzywiał ją coraz boleśniej.
— A ja nie chciałem widzieć tamtej, matki tego dziecka! — zawołał, wskazując Cedryka — nie przyjąłem jej do domu, nie uznałem za synową! Tamta umie się podpisać!.. O, ciężko jestem ukarany!
Zerwał się z fotela i zaczął chodzić niespokojnie po pokoju. Z ust jego wyrywały się raz po raz niewyraźne jakieś słowa. Wyglądał, jak stare drzewo w lesie, wstrząsane gwał-
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.