Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

go rodzaju dumą, jakby i on sam brał udział w jego wywyższeniu i dostojeństwach. Nie zmienił wprawdzie w zupełności przekonania swego o hrabiach i lordach, ale zawziętość jego przeciw nim znacznie osłabła, zresztą, powiedzmy prawdę, pan Hobbes nigdy nie zdawał sobie zbyt ściśle sprawy ze swoich przekonań. Był jeszcze w tej kwestyi wzgląd inny: pieniądze przyjemną są zawsze rzeczą, w Ameryce tak samo, jak i w innych krajach; a jeśli do bogactw przywiązany był tytuł, jedno i drugie, według zdania kupca, nie było do pogardzenia.
— Tak, tak — powtarzał — chcą biedne dziecko obedrzeć! Ja to zrozumiałem odrazu. Rodzina powinnaby jednak stanąć w jego obronie i nie pozwolić go skrzywdzić. Może też jeszcze nie wszystko stracone, może i majątek i tytuł hrabiowski zostanie przy nim. Nie traćmy nadziei!
Zatrzymał Dika w sklepie do późna, rozprawiał z nim ciągle o tej ważnej sprawie, nakoniec odprowadził chłopca aż do rogu ulicy, a powracając, zatrzymał się przed znanym domem, dotychczas niezamieszkałym, wypuścił parę kłębów dymu z fajeczki i odczytał napis: „Do najęcia.“ Pan Hobbes spał bardzo niespokojnie tej nocy.