W kilka dni po pierwszej swojej bytności na zamku, owa kobieta, która kazała się tytułować lady Fautleroy, po raz drugi tam przybyła i znowu synka przywiozła z sobą. Ale hrabia nie chciał jej przyjąć, oświadczając przez kamerdynera, że jeżeli ma co do powiedzenia, może się udać z tem do pana Hawisama. Tomasz zlecenie to spełnił i szeroko się potem rozgadał o tej pani przed resztą służby. Służył on już w niejednym znakomitym domu, jak powiadał, znał się na paniach, widział ich przecież dosyć w swojem życiu; i upewniał Tomasz, że ta kobieta żadną miarą panią być nie mogła.
— Ta z willi, to całkiem co innego — dodawał Tomasz z uroczystą powagą — Merykanka, nie Merykanka, ja tam się na tem nieznam, ale że pani prawdziwa, pani całą gębą, za to ręczę. Ja to poznałem od pierwszego razu, jak ją zobaczyłem i każdy pozna tak samo.
Kobieta, której Tomasz odmawiał nazwy pa-
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.
XXX.