mężczyzna trzydziestoletni, którego twarz miała wyraz uczciwości i stanowczości.
Kobieta zerwała się nagle z kanapy, na której zwykle przybierała poważną i uroczystą postawę, okrzyk trwogi i złości wyrwał się z jej piersi. Oddawna przestała myśleć o pierwszym mężu i jego bracie, szeroki ocean dzielił ją od nich, nigdy jej nawet do głowy nie przyszło, aby ich kiedykolwiek w życiu zobaczyła. Niedziw, że na ich widok straciła przytomność i zdradziła się głośnym okrzykiem. Dik pierwszy się odezwał:
— Jak się masz, Minno, dawnośmy się nie widzieli.
Brat jego w milczeniu i ze smutkiem widocznym patrzał na kobietę, z którą wiązały się dla niego najprzykrzejsze wspomnienia.
— Czy ją pan poznajesz? — zapytał pan Hawisam, bacznie spoglądający na oboje.
— Tak jest — odpowiedział Ben Tipton — poznałem ją, a i ona mnie poznała z pewnością.
Powiedziawszy to, odszedł wolnym krokiem do okna i zaczął patrzeć w ulicę; widocznie chciał wzrok odwrócić od tej, której widok żadnej mu nie sprawiał przyjemności. Dopełnił obowiązku, poznał ją, nie widział potrzeby patrzeć na nią ani chwili dłużej. Kobieta spostrzegła odrazu, że wszystko stracone, ogarnął ją szał złości, nie powstrzymywała się wcale, z ust jej wyrwał
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/290
Ta strona została uwierzytelniona.