— A czy on jest lordem? — spytała — czy jest naprawdę?
— Tak — odpowiedział hrabia — jest lordem, jest jedynym wnukiem moim i prawym spadkobiercą — nie czekając ani chwili, położył dłoń na ramieniu wnuka i podniesionym nieco głosem, z wielką stanowczością rzekł do niego. — A teraz, chłopcze, proś matki w swojem i mojem imieniu, aby jaknajprędzej i nie odkładając przenosiła się do nas na zamek.
Cedryk wydał okrzyk radości, ta wiadomość ucieszyła go daleko więcej, niż zapewnienie, że lordem pozostanie. Skoczył jej na szyję, wołając:
— Na zamek! Kochańcia mieszkać z nami będzie na zamku! O, Kochańciu, jaknajprędzej, dziś jeszcze się przenoś!
Pani Errol podniosła wzrok na hrabiego. Twarz jego była poważna, lecz utraciła prawie zupełnie dawny wyraz surowości, stanowczość tylko na niej pozostała. Znać było, że uczynił silne postanowienie i nie odstąpi od niego. Zrozumiał w ostatnich czasach, iż najpewniejszym sposobem zachowania na przyszłość przywiązania wnuka było pojednanie z jego matką. Po owej rozmowie z młodą kobietą, gdy ją przed kilku dniami odwiedził, przekonał się hrabia, że to pojednanie wcale nie będzie przykrem dla niego, a może nawet nową mu przyniesie po-
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/296
Ta strona została uwierzytelniona.