Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/297

Ta strona została uwierzytelniona.

ciechę. Czekał więc tylko ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy spadku, dłużej odkładać nie chciał ani jednej chwili.
— A czy ja tam z pewnością nikomu zawadzać nie będę w zamku? — spytała pani Errol ze zwykłym swoim wdzięcznym, słodkim uśmiechem.
— Nie, nie, z pewnością, z największą pewnością — odrzekł hrabia żywo — spóźniliśmy się z tem bardzo, nie traćmyż więc czasu.