— Prezydent jest wybierany przez głosowanie, o ile mi się zdaje — rzekł pan Hawisam.
— O, tak! — zawołał Cedryk z żywością — trzeba być bardz o dobrym, wiele pięknych rzeczy zrobić, aby prezydentem zostać. I wówczas jest taki pyszny korowód z pochodniami, z chorągwiami, z muzyką, ja to widziałem. Czasem myślałem sobie, że chciałbym kiedyś być prezydentem; ale nigdy nawet do głowy mi nie przyszło, abym mógł zostać hrabią — chłopczyk zamyślił się na chwilę, a potem dodał z żywością — to pewnie dla tego, że o hrabiach mało co wiedziałem, o prezydencie słyszałem ciągle. — Zdawało się poczciwemu dziecku, że niegrzecznie było z jego strony dać poznać panu Hawisamowi, jak mało cenił to dostojeństwo, które na niego spadło za jego pośrednictwem. — Gdybym był wiedział dokładnie, co to jest hrabia, możebym był kiedy o tem pomyślał.
— Hrabia — rzekł prawnik poważnie — to wcale nie to samo, co prezydent.
— A! więc niema korowodu z pochodniami?
Pan Hawisam skrzyżował nogę lewą na prawej, zbliżył do siebie palce obu rąk; była to ulubiona jego postawa, gdy miał mówić o ważnych sprawach. A właśnie powiedział sobie, że nadeszła najstosowniejsza chwila; należało więc dziecku dać wyjaśnienia, o które samo prosiło,
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.