niędzy Katarzynie, żeby odniosła Brygidzie. To jej siostra, ona ma sześcioro dzieci, a mąż często nie może dostać roboty. Nieraz tak płacze biedaczka, jak tu przyjdzie. Kochańcia daje jej różne stare rzeczy, i chleb, i mąkę, i kaszę, a ona się cieszy bardzo i dziękuje, ale potem znowu płacze. Chciałbym także kupić piękny zegarek z łańcuszkiem i fajkę z morskiej piany; Pan Hobbes byłby uradowany, gdybym mu taki upominek zaniósł; ja wiem, co on lubi.
W tej chwili pani Errol powróciła do saloniku.
— Przepraszam pana bardzo — rzekła — tak długo mnie zatrzymali w kuchni, przyszła tam biedna kobieta, siostra mojej służącej...
— Lord Fautleroy opowiadał mi właśnie o niej, mówił, że radby jej dopomódz.
— Bo też ta biedaczka rzeczywiście zasługuje na litość — mówiła matka Cedryka — mąż jej zachorował, nie może pracować, straszna nędza im grozi.
Cedryk zeskoczył z fotela, zbliżył się do matki i rzekł do niej półgłosem:
— Pójdę na chwilkę do Brygidy. Cóż to za nieszczęście, że Michał zachorował! — a potem, zwracając się do gościa, dodał głośniej — to taki dobry człowiek, a taki grzeczny. Zrobił mi kiedyś prześliczną szabelkę drewnianą. Bo on jest doskonałym rzemieślnikiem..
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.