I wybiegł z pokoju. Pan Hawisam milczał przez chwilę, zdawał się namyślać i wahać, wreszcie rzekł:
— Hrabia, dostojny mój klient, dał mi rozmaite polecenia, wyprawiając mnie po wnuka. Pragnął on szczerze, aby lord Fautleroy jechał do Anglii z ochotą i życzliwie był usposobiony dla dziadka... o ile to być może. W tym celu upoważniony jestem, nie szczędząc pieniędzy, dogadzać wszystkim życzeniom młodego lorda, zaspokajać jego upodobania, pamiętając o tem, aby wiedział, że te dary pochodzą od dziadka. Hrabia zapewne nie domyślał się, jakie będą upodobania wnuka i życzenia jego... Co do mnie jednak, muszę się zastosować do polecenia, które otrzymałem i jeżeli lord Fautleroy chce wspomódz tę kobietę...
Musimy tu dodać parę słów wyjaśnienia. Pan Hawisam, spełniając ściśle polecenia hrabiego, nie uważał jednak za właściwe powtarzać dosłownie tego, co dostojny jego klient mówił przytem. Hrabia nie zbyt wzniosłe zdradzał myśli, gdy upoważniał prawnika do obsypania darami małego lorda.
— Daj mu pan poznać odrazu — rzekł — że u mnie będzie opływał w dostatki, że życie jego dotychczasowe przy matce było nędzą w porównaniu do tego, jakie go czeka na zamku Dorincourt. Niech wie o tem, że jeśli zostanie
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.