Dnia następnego pan Hawisam miał sposobność przekonać się, że mały lord Fautleroy, jakkolwiek w wielu rzeczach okazywał usposobienie nad wiek poważne, do zabawy niemniej był ochoczy od innych dzieci swojego wieku. Prawnik jechał, jak zwykle, karetką najętą, skręcał właśnie z ulicy na plac obszerniejszy, gdy usłyszał gwar i ujrzał gromadkę chłopców. Dwaj z pomiędzy nich z zapałem wielkim wyzywali się do wyścigów, a w jednym z owych ochotników pan Hawisam poznał jego Dostojność, lorda Fautleroya, który hałasował i krzyczał najgłośniej. Obaj współzawodnicy stanęli wreszcie obok siebie na jednej linii, z prawą nogą wyciągniętą naprzód, czekając hasła.
— Raz! dwa! trzy! — wrzasnął chłopak, stojący za nimi.
Pan Hawisam kazał stangretowi się zatrzy-
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.
V.