Po jedenastu dniach żeglugi statek przybił do Liverpoolu, gdzie podróżni nasi przenocowali; dnia następnego wsiedli na pociąg, a wieczorem przesiedli się znów do karety i ta odwiozła ich wraz z nieodstępnym prawnikiem do willi, przeznaczonej na mieszkanie matki Cedryka. Ciemno już było zupełnie, gdy powóz wjechał w aleję, wysadzoną ogromnemi drzewami, po chwili zatrzymał się przed domem, rzęsisto oświetlonym.
Mały lord pierwszy wyskoczył z karety i wbiegł na ganek. Kilkoro sług tam stało, a między nimi wierna Katarzyna, która nie rozstała się z młodą swoją panią i przybyła wcześniej z pakunkami. Cedryk rzucił jej się na szyję, wołając radośnie:
— Katarzyna! patrz, Kochańciu, Katarzyna tu już jest i czeka na nas.
— Dziękuję ci, moja dobra Katarzyno — rzekła pani Errol półgłosem — wielka to dla mnie
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.
IX.