szego sporu prowadzić z dostojnym swym klientem, zwłaszcza w chwili, gdy mu dostojna noga dokuczała. Poniósł więc w milczeniu kieliszek do ust i zmieniając przedmiot rozmowy, rzekł spokojnie:
— Mam jeszcze polecenie od pani Errol. Kazała mi oświadczyć waszej Dostojności...
— Co, co takiego? — przerwał hrabia z gniewem — nie potrzebuję, żeby mi ona cokolwiek oświadczała. Wolałbym o niej nie słyszeć.
— Rzecz jednak jest dosyć ważna — ciągnął dalej prawnik — zresztą przyrzekłem, więc powtórzyć muszę. Pani Errol kazała mi oświadczyć, że nie przyjmie pensyi, przeznaczonej przez waszę Dostojność na jej utrzymanie.
Hrabia zadrżał.
— Co to ma znaczyć? — zawołał.
— Powiada, że ma własny fundusz dostateczny, a ponieważ stosunki jej z waszą Dostojnością nie są przyjaźne...
— Nie są przyjaźne! — powtórzył hrabia z gniewem — zapewne, że stosunki moje z tą kobietą przyjaźne być nie mogą. Niecierpię jej, nienawidzę! Intrygantka! Chytra, chciwa! znać jej nie chcę!
— Wasza Dostojność najniesłuszniej nazywa ją chciwą. Nietylko nic nie wymaga, lecz nie przyjmuje tego, co jej się daje.
— Ty w to wierzysz, Hawisamie? — mówił
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.