hrabia — to komedya. Chciałaby mnie zdurzyć, udaje wielką szlachetność, bezinteresowność, ażebym ją uwielbiał. Oho! mnie nie tak łatwo w pole wyprowadzić. Swoją drogą, nie chcę mieć tu pod bokiem żebraczki. Jako matka mojego spadkobiercy, powinna żyć w sposób odpowiedni do swojego stanowiska, dlatego też jedynie postanowiłem zapewnić jej przyzwoite utzymanie. Pieniądze odsyłać się będą w każdym razie, przyjąć je przecież musi, chce czy nie chce.
— Nie użyje ich z pewnością.
— Mniejsza o to — mruknął hrabia, wzruszając ramionami — może je spalić, wyrzucić, byle do rąk jej doszły. Nie będzie miała prawa powiedzieć, że ja nic dla niej nie robię, a i w oczach tego dziecka nieradbym uchodzić za skąpca. Chociaż to darmo, już ona musiała mnie ładnie odmalować przed dzieckiem.
— Wasza Dostojność myli się najzupełniej — rzekł prawnik z uśmiechem zagadkowym — mam nawet i z tego względu polecenie, kazała mi pomówić...
— Dajcież mi pokój z temi poleceniami! — wykrzyknął hrabia w najwyższej złości, chwytając się za nogę, gdyż ból szalony podwajał niechęć jego dla synowej. Pan Hawisam jednak nie zważał na to uniesienie i mówił dalej:
— Prosiła bardzo, ażeby lord Fautleroy po-
Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.