ŁOWSKIE II.
Ale tym to nieustraszonym i wiecznie czujnym należało dowieść jadła i wielu różnych rzeczy. Trudy były wielkie, służba trenu nader ciężka. Cała ważna organizacya dowozu żywności i broni, służby w magazynach pochłaniała w zupełności siły kilkuset żołnierzy, wobec czego samą obronę Rafajłowej pełnił oddział Legionów, liczący niespełna 2.000 żołnierzy. Gdybyż o tem byli wiedzieli Moskale! Nie sposób było dowiedzieć się co myślą wyższe komendy, ale jeńcy powiadali, że w Rafajłowej są wszyscy „Sokoli“ polscy zebrani — z jakie sto tysięcy, a car-batiuszka chowa ich sobie na sam koniec, na wety, gdy wygra wojnę, tedy nie każe atakować a pilnować tylko, by nie uciekli. W ten sposób tłumaczono rosyjskim żołnierzom fakt, że w górską wioszczynę nie zdołała się przeprzedrzeć armia rosyjska. Siedząc przy ognisku zdumiewali się jeno jeńcy, że „Sokoły“ mają co jeść i pić no i dzielnie im w niszczeniu prowiantów dopomagali.