SZCZYŹNIE IV.
Oto patrol konny między żabiem a Worochtą. Rzecz się dzieje już podczas owego chwilowego odwrotu. Patrol idzie w ślad za wiernym hucułem w poszukiwaniu za 2-gim batalionem 2-go pułku prowadzonym przez kap. Larischa. Miał on pozycye na Kosmaczu i czasu odwrotu był już uważany za stracony. De Lorsch mistrzowskim marszem przy pomocy hucułów uniknął wprawdzie osaczenia przez siły przeważne, ale na Riczce zostały w znacznej od siebie odległości ustawione placówki pod komendą plutonowych Morysia i Smetkowskiego. Nie mogli już wrócić... i obżałowano ich. Tymczasem obaj rozwijając rzadkie tyraliery i prażąc ostro do całych batalionów rosyjskich dezoryentowali wroga wodząc go za nos. Cofali się przytem na Worochtę. Ludzie upadali ze znużenia, przeto komendanci spróbowali uniesieni iście szaleńczą fantazyą zanocować w Żabiem, zajętem już przez patrole rosyjskie. Moryś zapukał po ciemku do jakiejś chałupy. Wybiegł chłop i począł błagać go by był cicho. W domu tym właśnie spali Moskale. Zaprowadził ich o kilka chałup dalej, a podczas gdy Legioniści spali jak zabici, wierny hucuł