Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Wystarczy wziąć jeden z tych oto kamieni, ten na przykład szafir niewielki z napisem w zaginionym języku.
— I co... co? — spytał pożądliwie.
— Wystarczy... to jest wystarczyło im, dawnym mędrcom świadomym rzeczy, wobec których wszystko co my wiemy, jest niczem, wystarczyło im położyć ten kamyczek na czoło a stawała przed oczyma jasnowidza przyszłość cała i przeszłość, co blizkie stawało się dalekiem, a co odległe przybiegało na wezwanie z drugiego krańca wszechświata. Czytać mogli oni czas i przestrzeń międzygwiezdną nieogarniętą jak my książkę w znanym nam języku napisaną.
— A teraz! — wykrzyknął.
— Teraz te wszystkie rzeczy, które dla praojców naszych były literami wielkiego dzieła, klawiszami niezmiernego organu w kościele Bytu, teraz to wszystko, to tylko skarby bezcenne, to tylko majątki niezmierne, za które można kupić zabójcę króla, wystawić wojsko dla napaści na kraj sąsiada, kupić żonę przyjaciela, zapłacić zdrajcę kraju rodzinnego. Wszystko to, to jeno ziemskiej, małej środki potęgi, nieudolnej tam, gdzie trzeba zmierzyć się z tem co poza grobem, niezdolnej rozświecić ani je-