— TEDY zostaniesz królem.
— Ja? — zapytał oszołomiony.
— Tak. My, najpotężniejsi w królestwie, my wtajemniczeni, my Stróże arki tajemniczej, oddamy ci w ręce berło władzy.
— Wy? A cóż ja mogę dać wam w zamian, ja biedak, który nie wie skąd się wziął tutaj, który za całą dań życia ma jeno jakieś widziadlane wspomnienia, jakiś zabłąkany w sercu akord innego świata... ja parya, ja skazany na wieczyście jedną tułaczkę po drodze wiodącej do PRZYBYTKU WIELKIEJ ŚWIATŁOŚCI...
— Ty, parya, ty skazaniec dasz nam, potężnym, twe wspomnienia widziadlane, wyśpiewasz nam akord innego świata zabłąkany w twej duszy, a my ci oddamy za to wszystką potęgę tej ziemi, całą moc władania ludźmi i rzeczami pośród których idziesz zadumany nad początkiem swoim.
— I czemuż to? — spytał lękliwie i z wielkiem zdziwieniem.
Dla samego właśnie dobra tych ludzi i rzeczy, których dziedzicznymi kierownikami jesteśmy od wieków my, święte kollegium.
— Tedy zostawcie mnie, gdzie jestem, a jeśli zdołam coś odczytać w duszy własnej, po-
Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.