Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

utrzymanie, szacunek, prawo głosu, prawo deptania innych.
— A jednak ja wyłamałem się, a czyż nie jestem człowiekiem?
— Znowu szemat. Powtarzam, człowiek jestto wiecznie żywa i wiecznie zmienna sprawa. Przypomina chmurę, która ciągle zmienia kształt, barwę, zawartość wilgoci i ustawicznie co innego niesie ziemi od ożywczego dżdżu, do niszczącego gradu. Pan wstawszy rano nie jesteś już tym samym, którym byłeś kładąc się spać. Pozatem różni ludzie, jak różne gwiazdy posiadają różną szybkość ruchu własnego. Jedni wiszą, jak martwiejące półksiężyce czarne u boku ciał promiennych, wiecznie ku nim jedną stroną zwróceni, inni pędzą z szybkością wobec której szybkość pocisku największego działa Starego Domu, jest jeno krokiem ślimaka. Ludzie o szybkości przekraczającej pewną miarę nie ulegają już atrakcyi ziemi i wylatują poza jej orbitę, jak komety paraboliczne, czy hyperboliczne.
— I nie wracają?
— Niemal zawsze. Stwierdzono, że chyżość jest zmienna i słabnie w miarę oddalania się od słońca. Właściwie niema hyperboli, a komety z reguły wracają. Tylko wracają po milionach