— Oczywiście. I co dalej.
— Rzuć CHLEB do WODY.
— Aaa!
— CHLEB mówi: Stój! Milcz! Giń! WODA mówi: Idź! Drżyj! Płacz! Czyń! Czyś kiedy nad tem pomyślał? On i ja jesteśmy jednej krwi. I tęsknimy za sobą, jak brat za siostrą, siostra za bratem! Cóż dziwnego. Żyjemy ciągle razem, a ciągle daleko! Dzielą nas ludzie! W duszach ludzkich zmieścić się nie możemy razem. On mówi ciągle: Stój! Milcz! Giń! I niewolnicy jego stoją w miejscu, jak zaklęci, milczą i giną. A moi idą, mijają, przepadają, gdzieś w dali smutnej śmierci i... zostają żywi na wieki... Nie wiedzą że zostali. A tamci nie wiedzą, że już ich niema. Rzuć przeto CHLEB do WODY! Żyw się swoim ruchem i swoją falą... spiesz się... spiesz! Już czas, najwyższy czas dokonać tej WIELKIEJ PRZEMIANY, największej z przemian ziemi.
Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.