istotniejszej treści i zawarł również w swojem cu. A ta ogromna, nadludzka zdolność miłowania całego świata uczyniła, że danem mu było wszystko martwe i żywe radować, wspomagać i podnosić.
Żył długo kochany i czczony, chociaż odsuwał od siebie oznaki czci i polecał, by ludzie brali tylko to co dawał, zaś jego samego nie chowali nawet w pamięci. Chciano go zasypać bogactwami, uczynić władcą państw i ludów. Wówczas płakał gorzko i żalił się, iż ludzie go nie rozumieją.
Jedyne, co mi dać możecie, mawiał, jest, abyście żyli, jako, ja żyję. Idźcie w moje ślady, a szczęście stanie się waszym udziałem. Taka będzie wasza i moja nagroda. Stałem się szczęśliwy miłością i współczuciem... naśladujcie mnie!
Prawił to wszystkim ciągle i uczył przykładem własnym. Ale ludzie nie umieli go naśladować. Człowiekowi łatwiej uczynić wszystko, jak żyć wbrew sobie. I dlatego trudnem było bardzo świętemu mężowi sprowadzić szczęście na ziemię. Tu i ówdzie przyjął się pięknie złoty posiew, ale marniał po największej części i stało się widocznem, że nie sposób świata do szczęścia zbliżyć. Świat nie umiał być szczęśliwy
Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/278
Ta strona została uwierzytelniona.