ponieważ poznałeś istotę szczęścia i ponieważ cię miłuję, przeto przychylam się do twej prośby. Po śmierci męża pierwszego, ześlę drugiego na ziemię.
— A gdy drugi umrze? — pytał święty dalej.
— Tego za wiele! — wykrzyknął Stwórca. Po chwili jednak dodał — No, niechże będzie! Nudzisz mnie, ale zróbmy układ. Możesz liczyć na to, że będę zsyłał na ziemię co sto lat posłańców moich, nauczycieli szczęścia, którzy póty głosić będą twoje nauki, aż przenikną do serc ludzkich i zakorzenią się w nich. Myślę żeś nareszcie zadowolony? Co?
— Dziękuję się Przedwieczny! — powiedział święty mąż — Jestem mniej więcej uspokojony. Nie wiem tylko czy ludzie będą tych nauczycieli szczęścia należycie rozumieli.
— Na to już ja nic nie poradzę! — odparł Stwórca świata — Wszakże oni nie rozumieli twoich własnych nauk!
Rozpłakał się święty mąż, pokłonił się panu Bogu i powędrował przez świat, aż zaszedł do tego oto kraju. Czuł, że się zbliża jego godzina, usiadł tedy tutaj oto na tej polanie i rozpoczął objawiać następcy swemu, którego mu Bóg przysłał jaką jest nauka szczęścia, którą ma gło-
Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.