tworzony przez WIELKĄ CIEMNOŚĆ, nie jest odwiecznym, i jedynym, a także nie jest ostatecznym i definitywnym... być może, że przedtem... niezmiernie dawno, w toniach przedwieczności istniało coś całkiem innego... coś...
Zamilkła nie śmiejąc dalej snuć przypuszczeń, pewna zresztą, że nie znajdzie zrozumienia u sąsiadki.
Tak się też stało.
Ortodoksyjna interlokutorka, nie mogąc się odwrócić od buntowniczki, ni oddalić, zamilkła na znak wzgardy. Złorzeczyła w ciszy WIELKIEJ CIEMNOŚCI za to, że umieściła ją obok tej waryatki, na całą wieczność skazała na to okropne sąsiedztwo i pozbawiła rozkoszy harmonijnego, spokojnego życia pośród równych sobie pojęciami i charakterem.
Z nieznanych źródeł zrodzone, niewiadomo jak i przez kogo dalej snute, plątały się wśród statecznego zbiorowiska drobin, istot jednakich z pozoru, rządzących się absolutną oczywistością i nietykalną uznających równość, niejasne, mgliste legendy o rzeczach nadzwyczajnych, przekraczających rozum, nie podległych prawom normalnego spostrzeżenia... słowem głupstwa!
Legendy owe, nazywane przez niektórych
Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.