Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

Dzięki to jej bowiem, dzięki jej tęsknocie, dzięki jej wierze, PŁYTA otrzymała rozumowane prawo moralne, skończył się okres mętnego i płytkiego materyalizmu, świat cały przejrzał i poznał swój cel ostateczny.
Otrzymała tytuł: „Dobroczyńcy świata“.
Zaiste nie było to zawiele.
Wszystkie drobiny marzyły teraz o tem, by się dostać w jej pobliże. Ale to było niemożliwem.
Sąsiadka, usilnie się starała paść jej do nóg, ale i to okazało się niewykonalnem.
Poprzestała tedy na tem, że marzyła bez przerwy, by się jej przypodobać.
Niestety, jej marzenie, jako iż nie była zbytnio lotną, wrychle przybrało postać narzekania.
— O jakże to dawno — jęczała — jakże dawno zniknęło światło! Czyliż już nigdy WIELKA CIEMNOŚĆ nie rozwinie swych opon?
— Nie szemraj! — nakazywała jej Marzycielka.
I wskazywała na wieki długie, wieki legendarnej wiary w bóstwo, jakie przetrwał świat od chwili pierwszej zjawy.
— Nie szemraj! — nauczała ją — Trwaj w tęsknocie!