Strona:Felicjan Faleński - Odgłosy z gór.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

Aż się w kotlinie szklannemi szyby
W śpiący staw zmieni —
Mchy tam zakrzepie udają, niby
Życie zieleni.

W tém dreszczu państwie, śniég mi na czoło
Płonące pruszy...
Dumam; prócz mnie tu nigdzie w koło
Żyjącéj duszy!
Orzeł się tylko na wichrach waży
W przestrzeni sinéj,
I cedr gdzieś w dole, Król, pośród straży
Kosodrzewiny.
Patrzę — u stóp mych w głębokiéj dali,
Między parowy,
Gra sobie w słońca promiennéj fali
Płat szafirowy.

— Cedrze! czy nieba strop się tam chyli
Z gór zawieruchą? —
A on mi na to: — Nie wiem. W téj chwili
Dumałem głucho. —
— Orle! czy wiosna zbiegła tam, czyli
Snów rajskich gońce? —
A on mi na to: — Nie wiem. W téj chwili
Patrzałem w słońce. —