Strona:Feliks Gwiżdż - Fale.pdf/32

Ta strona została uwierzytelniona.

Gazda się skłonił aż do stóp: — „Wybaczcie mili“ —
—   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —   —
„Wina mu dajcie!“ — harnaś rzekł. — I razem pili...
Wśród zbójców weszedł pięknej mąż i pił radośnie,
A tu muzyka gra i gra, tak gra miłośnie...
Harnaś Mateja mruknął coś — już chłopcy stoją —

„Ja wam zaśpiewam!“
— „Wiemy już“ Winem się poją.
Potem — ślebodno w izbie już — muzyka ino
Gra tak miłośnie, gra i gra... W głowach grzmi wino...
A mąż karczmarki śmieje się, weselnie śpiewa:
„Hej! hej! Mateja harnaś jest!“ — pijany ziewa...

Mateja zgrabnie przygiął się i klasnął w dłonie,
Muzyka tak siarczyście gra, aż dudnią błonie
I one czarne wały gór i lasów wstęgi,
Co zatoczyły wokół Tatr błękitne kręgi.
Przed karczmareczką harny stał i pił jej oczy —
Hej! bo już całkiem zawładł nim ich czar uroczy...

„Zatońc se mnąm, zatońc,
Kacmarecko sumno —
Ześ tońcyła se mnąm,
Bedzies jesce dumno!“

Drobnego zaczął przed nią bić,
Aż iskry szły z pod jego nóg —
Jak sie nie zaczął przed nią wić,
A podskakować w górę, tukać,
Aż Tatry jęły głośno hukać,
Aż sie dziwował w niebie Bóg
I gwiazdy, choć był jasny dzień,