Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/103

Ta strona została skorygowana.

morderców, fałszerzy, złodziei i z jakimś lękiem, jak zwierzęta w matni, spoglądali dokoła...
Tuż za tą pieszą awangardą stały furmanki z choremi, kobietami, dziećmi, po cztery osoby na furmance. Dalej kilkanaście wozów z rzeczami, a w samym końcu my: trzy wygnanki polityczne i dziewięciu wygnańców.
Partja jeszcze nie wyruszyła, czekając na oficera, który w kancelarji załatwiał jeszcze jakieś formalności. Żołnierze żartowali z niezamężnemi kobietami, dzieci darły się w niebogłosy, inne biegały koło furmanek, stojący na przodzie gorąco o czymś rozprawiali. Mitygował ich i uspokajał jeden, również okuty w kajdany, jak i inni, młody, najwyżej 30-letni barczysty mężczyzna, który z miną wodza kręcił się wśród przekomarzających się aresztantów. Był to starosta. Takiego starostę ma każda partja. Zazwyczaj jest to „bywalec“, który już nie po raz pierwszy odbywa drogę na Sybir, doskonale zna warunki podróży etapem, zna oficerów, wie, gdzie można się opierać rozkazom władzy, a gdzie niema co nawet próbować i należy bez walki ulec. Jest to wódz i opiekun partji, pełniący swój urząd z wyboru, dokonanego na ogólnym zebraniu, odpowiedzialny przed swemi wyborcami, ale odpowiedzialny również przed władzą za wszystko, co się dzieje w partji. Jedni się ubiegają o ten urząd z ambicji, drudzy ze względu na