Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/115

Ta strona została skorygowana.

kupienie całodziennego pokarmu, ale i rzeczy skarbowe: kożuch, kubrak, obuwie, nawet czapkę, i ma go za to spotkać chłosta, znowu aresztanci się śmieją; gdy zazdrosna żona pobije się z jedną z niezamężnych kobiet, i obie garściami wyrywają sobie włosy i lżą siebie w najokropniejszy sposób, aresztanci się znowu śmieją; gdy „sucharnik“, nędzarz zawsze głodny, zawsze marzący o sucharach, chudy i wyschnięty jak prawdziwy suchar, za kilka rubli zamieni się losem i osobą z innym skazanym na dożywotnie ciężkie roboty, po przegraniu tych kilku rubli zalewa się gorzkiemi łzami nad swą nieszczęsną dolą, znowu aresztanci śmieją się do rozpuku... Niekiedy śmieją się nawet wówczas, gdy żołnierz tak grzmotnie którego kolbą, że ten się przewróci...
To grzmocenie kolbą jest zresztą zjawiskiem dosyć rzadkim... Na ogół biorąc, żołnierze stale konwojujący partje przyzwyczajają się do aresztantów, widzą w nich ludzi i zadawalniają się... wymyślaniem. Szczególne względy u żołnierzy mają byli żołnierze, tak samo jak u oficerów byli oficerowie. Bardzo często miewaliśmy wizyty oficerów na etapie tylko dla tego, że jechał, a raczej szedł z nami oficer Luri. Dla niego mieli względy i feldfeblowie i nieraz głośno wyrażali się w sposób bardzo charakterystyczny: „Przecież to kapitan, chociaż teraz w nieszczęściu“.