Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/121

Ta strona została skorygowana.

odtąd zgoda i spokój zapanowały w małżeństwie, po roku doczekali się syna, a po dwu żonę na nowo aresztowano i skazano... Fiat justitia! W partji zwracali na się uwagę wszystkich rozrzewniającą harmonją, jaka pomiędzy niemi panowała. Ona jakby się starała oznakami przywiązania zatrzeć skutki okropnego czynu, on, jak istny lekarz jej zbolałej duszy, troskliwością o nią i o dziecko na każdym kroku dawał jej do poznania, że w jego stosunku do niej nic się nie zmieniło, że nie pamięta i nie chce pamiętać doznanej kiedyś krzywdy... Ta para „przestępców“ dziwnie odbijała na tym szarym tle „niewinnie“ zsyłanych ludzi... „Niewinnie“... Większość partji rodzinnej składała się z niewinnych... Trochę to przypominało słynną anegdotę o Mikołaju I. Zwiedził więzienie dla kryminalistów i każdemu z osobna zadawał pytanie, za co siedzi...
— Niewinnie, Wasza Cesarska Mość! — odpowiadali jeden po drugim więźniowie.
Tylko jeden jedyny w całym więzieniu przyznał się do popełnionego czynu.
— Ukradłem, Wasza Cesarska Mość!
— A wynoś-że się stąd co prędzej, złodzieju — oznajmił Mikołaj. — Tu tylko porządni ludzie siedzą... Zepsujesz ich jeszcze...
Tych „przestępców“ jednak nie wypędzono, zepsuć porządnych oczywiście nie byli w stanie,