Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/122

Ta strona została skorygowana.

ale za to być ofiarą jak najbardziej okrutnych katuszy i mogli i byli.
— Patrzcie, patrzcie-no ich, jak gruchają! — zwracał ktoś uwagę na siedzących na ustroniu i rozmawiających małżonków.
— A no, matko, pocałuj go raz jeszcze siekierą, może jeszcze lepszy będzie!
Nie odpowiadali, bo cóż odpowiedzieć mogli... A gawiedź aresztancka zadowolona, zrobiwszy swoje, szła w inne miejsce, by znowu oblać kogoś pomyjami swego dowcipu.
Nie! Ani spółczucia, ani najmniejszej sympatji nie wzbudzała ta „rodzinna partja“. Przeciwnie, wstrętną była swą tchórzliwością, drobiazgowością i nie dającym się nawet opisać brakiem godności...
Zgoła inaczej wyglądała partja kawalerska, do której nas w Niżnie-Udińsku — powiatowym mieście Irkuckiej gubernji — przyłączyli. Tu byli przestępcy zbrodniarze, ale pamiętający o swej godności osobistej. Wykraczając przeciwko prawu i moralności powszechnie uznanej, kierowali się jednak swemi pojęciami o prawie i etyce, iskra boża tliła w ich duszy i kto wie, czy przy innych warunkach społecznych nie byliby pożytecznemi członkami tego społeczeństwa, które w obecnej dobie ich na śmietnik sybirski wyrzuca. — By się o tym przekonać, dosyć spojrzeć na stosunek