Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/127

Ta strona została skorygowana.

jeden z dysputujących coś powie, drugi mu odpowiada do rymu.
Jeden np. mówi: Eto sdiełał bies. — To uczynił bies.
Drugi odpowiada: Smotri, cztob w tiebia nie wliez. — Patrz, by w ciebie się nie wcielił...
To rymowanie aresztantom nadzwyczaj się podoba i długo potym opowiadają o mówcy, który tak umiejętnie „podkuł“ przeciwnika. Ale poza tym zachwytem co do formy aresztanci pozostawali zupełnie obojętni na treść dyskusji, jakby uważając te wszystkie spory za nie swoją rzecz.
Jedyny wyjątek pod tym względem stanowili „skopcy“ — sekta kastratów. Ta raziła ich, przejmowała wstrętem i często bywała napastowaną przez pojedyńczych aresztantów. Odbierałem wrażenie, jak gdyby tak wrogo usposabiał ich zewnętrzny wygląd lśniących od tłuszczu, z wyrazem bezmyślności na twarzy kastratów. Reszty dopełniał dziecięcy głos „skopców“ wprost rażący przy ich olbrzymiej tuszy. Bez względu jednak na ten wstręt wypadki pobicia skopców przez aresztantów należały do wyjątków.
Jeżeli dodam, że skopcy trzymali się razem i nie mieszali z ogółem aresztantów, na których spoglądali wcale z niechrześcijańską pogardą, odmawiając grosza nawet w największej potrzebie,